Tomasz Prystacki, członek zarządu Pracodawców dla Zdrowia
Rok 2025 to kolejny rok, w którym mamy nadzieję na zmiany w systemie ochrony zdrowia w Polsce. O zmianach tych mówimy od dziesięcioleci, niektóre próbujemy wprowadzać, niektóre są tylko wymieniane na każdej liście postulatów. Czy tym razem się uda?
W naszym kraju wszyscy znają się na polityce, piłce nożnej i na zdrowiu, a co najmniej połowa z tych, którzy się znają, mają gotowe recepty na poprawę sytuacji. Są one dość oczywiste, i zwykle bazują na tym, że powinniśmy lepiej gospodarować środkami, którymi dysponujemy. Nie trzeba zwiększać poziomu finansowania, wystarczy sprawić, żebyśmy jako państwo kupowali więcej leków i sprzętu oraz świadczeń medycznych za mniej, lepiej wszystkich kontrolowali, no i nie płacili tak dużo lekarzom i pozostałemu personelowi medycznemu, a będzie dobrze… no właśnie, czy rzeczywiście będzie?
Można śmiało stwierdzić, że system opieki zdrowotnej w Polsce to jeden z najbardziej efektywnych systemów, gdy weźmiemy pod uwagę poziom nakładów oraz osiągane dzięki nim wyniki. Dane te są powszechnie dostępne, każdy zainteresowany może z łatwością sprawdzić, jaki procent PKB przeznaczamy na zdrowie. Z funkcjonowaniem pewnych zakresów ochrony zdrowia też nie jest najgorzej. Ci z nas, którzy korzystali ze świadczeń w publicznych placówkach medycznych, na przykład w popularnych wakacyjnych destynacjach, z pewnością podzielą moją opinie na temat poziomu zorganizowania podstawowej opieki zdrowotnej. Nie mamy się czego wstydzić.
Publiczny płatnik czyli NFZ to jedna z najbardziej efektywnych, jeśli nie najbardziej efektywna instytucja publiczna w naszym kraju, w kontekście nakładów na jego utrzymanie (stanowiących nawet nie jeden procent całego budżetu). Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji to bardzo dobrze, czasami wręcz brawurowo negocjująca wyceny procedur medycznych jednostka, uważana za jedną z najbardziej dbających o efektywność kosztową rekomendowanych do refundacji technologii.
Istnieje jednak kilka aspektów systemu ochrony zdrowia, na których, w moim przekonaniu, powinniśmy się skupić.
Mapy potrzeb. Warto stworzyć realne mapy potrzeb, a nie bazujące często na historycznie zastanych niedoskonałościach w zakresie pokrycia podażowego, na dublujących się jednostkach oferujących te same świadczenia i na kontraktowaniu pozornie rożnych a faktycznie tożsamych produktów w tych samych obszarach.
Profilaktyka- czyli zacznijmy płacić za utrzymanie dobrego zdrowia. Obecnie system promuje interwencje, a nie to, co jest prawdziwą wartością dla systemu i pacjenta. Ważniejszy powinien być brak interwencji. Chciałoby się rzec – Profilaktyka, głupcze!
Opieka oparta na wartości. Już chyba czas, żeby najbardziej opłacalne mono procedury zostały włączone do szerszego systemu i ich kontraktowanie z poziomu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej zostało połączone z leczeniem szpitalnym. Może wtedy będziemy w stanie dokładnie ocenić efektywność kosztową poszczególnych rozwiązań, ale i świadczeniodawców.
Transparentność. Co stoi na przeszkodzie, żeby publikować wyniki leczenia w poszczególnych zakresach terapeutycznych? Przez samą transparentność nastąpi poprawa wyników i mam nadzieję, także wyeliminowanie tych świadczeniodawców, którzy marnują publiczne pieniądze, nie wspominając o zdrowiu pacjentów. Jest to obszar wspólny zarówno dla pacjentów, jak i dla świadczeniodawcy i płatnika a także regulatora rynku. Premiujmy dobre i lepsze jednostki, nie nagradzajmy tych gorszych.
Niedobór kadr. Może już czas na przejrzenie wymagań w tym zakresie w najbardziej newralgicznych zakresach i na racjonalizację wymagań oraz wyceny – czasami in minus.
Odwrócenie piramidy. Trzymajmy pacjenta jak najdalej od szpitala, trzymajmy go za pomocą telemedycyny, wizyt w przychodniach, za pomocą zabiegów chirurgii jednego dnia. To można zrobić w miarę prosto, pandemia pokazała, że się da, a jeśli dojdzie do tego odpowiednia motywacja, rozwiązania mogą być wprowadzane w dobrym tempie.
Przestańmy dzielić świadczeniodawców ze względu na formę prawną lub właścicielską. Dzielmy ich na dobrych świadczeniodawców i innych i tylko według tego kryterium dopuszczajmy ich do systemu opieki zdrowotnej, do całego systemu, nie tylko publicznego.
Odwołuję nie blokuję, bo jak blokuję, to ponoszę tego konsekwencje – może czas wprowadzić opłatę za marnowanie publicznych pieniędzy i nieodwoływanie zarezerwowanych wizyt i zabiegów szpitalnych? Może to być mała rewolucja, ale nie stać nas na marnotrawstwo.
To tylko kilka najważniejszych z kilkudziesięciu punktów, zawierających elementy systemu wymagające zmiany. Są to także aspekty, które znajdują się w zasięgu możliwości wdrożenia, chociaż część może wymagać decyzji politycznych, a z tymi, jak wiemy, bywa różnie.