Firmy bardzo ostrożnie podejmują każdą decyzję związaną z podwyżkami wynagrodzeń. Obowiązująca dyscyplina kosztowa sprawia, że specjalistom i menedżerom trudniej jest negocjować wynagrodzenie z obecnym lub potencjalnym pracodawcą. Podwyżki przyznane w tym roku często wynosiły zaledwie kilka procent bądź dotyczyły wyłącznie osób mniej zarabiających. Zwiększenie płac w drugim półroczu 2024 roku przewiduje zaledwie 35 procent firm.
Wynagrodzenia pozostają na szczycie listy priorytetów pracowników, natomiast zmienia się towarzyszący im kontekst, a wraz z nim – realne możliwości negocjacyjne. Sytuacja na rynku pracy uległa bowiem stabilizacji, ofert pracy jest mniej niż w szczycie ożywienia rekrutacyjnego, a specjaliści z większą niepewnością patrzą w przyszłość.
– Wynagrodzenia przestały być palącym tematem dla pracodawców. Po okresie wysokiej inflacji i dynamicznego wzrostu płac wydaje się, że firmy wykorzystały swoje możliwości finansowe. Obecnie koncentrują się na optymalizacji kosztów, dokładnie przyglądając się każdemu wydatkowi. Zanim powrócą do tematu ogólnofirmowych podwyżek, najpierw będą chciały uzyskać potwierdzenie, że organizację na nie stać, przykładowo w postaci wyższej produktywności – wyjaśnia Agnieszka Kolenda, executive director w Hays Poland.
O tym, że większość zaplanowanych na rok 2024 podwyżek miała już miejsce, a drugie półrocze w kontekście płacowym będzie charakteryzować się wstrzemięźliwością pracodawców świadczą wyniki badania opisanego w raporcie Hays Poland „Rynek pracy 2024. Półroczny przegląd trendów”.
Podwyżki jeszcze w tym roku planuje przyznać zaledwie 35 procent firm i w zdecydowanej większości nie przekroczą one poziomu 10 procent. Stanowi to odsetek o 5 pkt procentowych niższy niż przed rokiem. Podwyżki te najczęściej otrzymają wyłącznie wybrani pracownicy lub przyjmą one formułę wyrównania inflacyjnego, oscylującego wokół 3-5 procent. Wyjątek mogą stanowić osoby, których wynagrodzenie pośrednio musi ulec zmianie w wyniku wzrostu płacy minimalnej.
– Specjaliści i menedżerowie są świadomi ograniczonych możliwości firm, co wpływa na wywieraną przez nich presję płacową. Sytuacja, w której obecny pracodawca nie tylko nie osiąga założonych wyników finansowych, ale ponadto wprowadza oszczędności i może nawet rozważa redukcje etatów, nie sprzyja negocjacjom podwyżek. Nie dziwi zatem fakt, że według badania wzrostu wynagrodzenia w drugim półroczu 2024 oczekuje zaledwie 27 procent profesjonalistów – komentuje Agnieszka Kolenda.
Jednocześnie warto podkreślić, że wiele organizacji przyznawało podwyżki w pierwszym półroczu 2024 roku, a 48 procent specjalistów i menedżerów przyznaje, że ich wynagrodzenie wzrosło w tym okresie. Podwyżki te były mniej imponujące niż przed rokiem – zaledwie 8 procent respondentów badania Hays otrzymało podwyżkę przekraczającą poziom 20 procent. Brak planów podwyżkowych na najbliższe miesiące nie oznacza zatem, że płace całkowicie stoją w miejscu, a pracodawcy pozostają głusi na oczekiwania pracowników.
Jest to szczególnie dostrzegalne w kontekście rekrutacyjnym. O ile podwyżki dla obecnych pracowników nie są zagadnieniem równie naglącym, co przed rokiem, to w kontekście rekrutacyjnym wciąż przysparzają wielu wyzwań. Niejednokrotnie okazuje się bowiem, że pierwotnie założony, ostrożny budżet rekrutacyjny jest niewystarczający, a kandydaci pozostają niechętni jakimkolwiek negocjacjom.
– Przy zmianie pracy kandydaci niechętnie idą na płacowe ustępstwa, wysoko wyceniając swoje kompetencje. Nawet w przypadku osób, które obecnie nie posiadają pracy, nie dostrzegamy wyraźnego obniżenia oczekiwań finansowych. Największym wyzwaniem pozostaje natomiast przekonanie do zmiany pracodawcy doświadczonego kandydata, który posiada zatrudnienie. Najczęściej wymaga to zaproponowania wynagrodzenia o co najmniej 20-30 procent wyższego od obecnie uzyskiwanej płacy. Wielu pracodawców na to nie stać lub przystanie na takie oczekiwania wymaga długiego procesu decyzyjnego– zauważa Agnieszka Kolenda z Hays Poland.